sobota, 24 września 2011

Jak to się zaczęło

Nie jestem typem sportowca, ani wyczynowca, miałem nawet lekką nadwagę, z którą ciężko jest walczyć, ale pokochałem góry, każdy tak może. One nie są zarezerwowane tylko dla wybitnych i tych najbardziej wysportowanych, choć oni z pewnością są predysponowani do osiągania w nich największych, spektakularnych wyczynów. Jeszcze jako młody chłopak zdarzało mi się dość często po nich wędrować, przy okazji wyjazdów na liczne kolonie i obozy. Nie pamiętam dokładnie kiedy to było, jakie dokładnie szczyty zdobyłem, wiem na pewno, że nigdy nie byłem wówczas na wysokości powyżej 2000 m n.p.m. Nigdy nie chodziłem również po górach poza Polską. Wtedy nie liczyła się strona faktograficzna zrealizowanych wypadów, nazw szczytów, zdobytych wysokości. Jedyne co miało znaczenia to tu i teraz, satysfakcja z wędrowania i podziwiania widoków. Pamiętam jednak dobrze, że zawsze miałem bardzo szybkie tempo, trzymałem się zawsze z przodu grupy, nie rzadko wyprzedzając o kilka kroków opiekuna idącego naprzodzie, za co byłem oczywiście strofowany. Dobra kondycja wynikająca z młodego wieku powodowała często, że po górach nie chodziłem, ale po nich biegałem, tak biegałem, biegałem pod górę, biegałem w dół, sprawiało mi to niesamowitą radość. Oczywiście nie wbiegałem na sam szczyt, nie biegłem również przez cały czas, ale pokonywałem w taki sposób krótkie odcinki, do momentu większej zadyszki, albo ustalając sobie, do którego drzewa teraz dobiegnę. Gdy dziś czytam o naszej himalaistce młodego pokolenia, Oli Dzik, która w kilka godzin wbiega na najwyższe szczyty Kaukazu, podziwiam ją za jej żelazne zdrowie, jednocześnie uśmiechając się nad moimi górskimi „biegami”, które oczywiście były zwykłą igraszką, która na szczęście nigdy nie skończyła się żadną kontuzją. Późniejszy okres dorastania, również czasy liceum i studiów to czas, krótko mówiąc, bez żadnej aktywności górskiej, zupełny przestój, tak jakby zapomnienie o takiej formie spędzania czasu. Pewnie wydaje się to dziwne, ponieważ w okresie studiów najczęściej podejmuje się różne ciekawe aktywności sportowe czy wypoczynkowe w grupie przyjaciół. Ja z kolei tym czasie zainteresowałem się bieganiem, i tak biegałem dziennie po kilka kilometrów, niezależnie od pogody. Brałem nawet pewnego roku udział w Ogólnopolskim Biegu Pokoju, który odbywał się w Gliwicach, gdzie startowałem na dystansie 5 km, zajmując nieznaczące miejsce w połowie stawki. W czasie tego biegu zostałem zauważony przez jednego z trenerów z mojej szkoły, który zachęcił mnie do biegania w szkolnym klubie. Miło wspominam codziennie treningi, uczestniczenie w kilku pomniejszych lokalnych zawodach, również bez sukcesów sportowych, przecież to nie o to chodziło, przecież nie byłem świetnym biegaczem, nieważne, chodziło o realizację swoich zainteresowań, aby nie spędzać tylko czasu w szkole, a potem przed komputerem, czy TV. Tak czy inaczej, górskie wędrówki poszły w zapomnienie na wiele lat, aż do czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz